Witaj!
Święta, w tym roku miały być inne, może trochę smutne bo
dzieci nie przyjeżdżają. Był nawet plan na jakiś wyjazd, hahaha. Jednak to, co
przygotowało nam życie, przerosło zupełnie nasze wyobrażenie o smutnych
świętach.
Czytając blogowe opowieści o przygotowaniach do świąt, myślałam,
jakie beztroskie chwile toczą się w większości domów, radosny nastrój, zapach pieczonego
ciasta, sama esencja wesołych świąt, jak z banalnych życzeń.
W Wielki Czwartek mąż wstał jak zwykle do pracy ale źle się
poczuł, w głowie karuzela, nie mógł zrobić kroku bo ziemia uciekała mu spod nóg,
do tego wymioty! Przyjechało pogotowie, pojechaliśmy do szpitala, dostał
kroplówki i wysłano nas do lekarza rodzinnego po dalsze instrukcje. Nie było
łatwo przemieszczać się z taką dolegliwością, ledwo daliśmy radę. Lekarka
natychmiast wypisała skierowanie na neurologię. Co ja miałam w głowie?
Udar,
wylew,mąż myślał o guzie, masakra prawda? W piątek tomograf nie wykazał
niebezpieczeństwa, jest czysto, uff, jaka ulga!!!
Szczęśliwie okazało się, że
to błędnik był sprawcą tych wszystkich wrażeń! Choroba morska na lądzie można powiedzieć!
Czy to jest groźne?, nie wiem, co dalej z tym będzie, nie wiem, ale kiedy
lekarz wykluczył wszystko inne o czym sami myśleliśmy to chciałam całować go po
rękach za tak dobre wieści!
I tak, mąż został w szpitalu a ja wróciłam do pustego domu.
Co robić? Muszę tu jeszcze dodać, że panicznie boję się sama spać! Tymczasem
mam w perspektywie jakiś tydzień samotnych nocy! Oczywiście moja kochana Gosia
zapraszała mnie do siebie na nocki ale pomyślałam jak mam się jej w takim
gorącym okresie pchać ze swoimi kłopotami, powiedziałam, dam radę! Anetka
chciała ze mną zostać ale też nie chciałam komplikować jej życia przed świętami
i tak, przesiedziałam przed telewizorem pierwszą noc. Najważniejsze, że wieści
są ok. odeśpię sobie w dzień.
Mówią, że wszystko co nas spotyka, dzieje się po coś. Może musiało się to stać,
żebym USŁYSZAŁA od moich dorosłych synów wyznanie : kochamy Cię mamo, nie pamiętam kiedy wcześniej
to od nich słyszałam, może po to, żeby tata usłyszał od synów jak bardzo jest
dla nich ważny , aż do męskich łez…
Dziękuję za te wszystkie emocje jeśli
przyniosły tylko dobre rzeczy.
Dziś przywożę mojego ukochanego do domu, cieszę się
ogromnie! Będzie już tylko lepiej! Nie
można cofnąć czasu, Wielkanoc minęła, ale w naszym przypadku przeżyjemy ją na
nowo, wspólnie, w naszym domu, tydzień później.
Nie szalałam w tym roku z dekoracjami ale takiego zająca
sobie sama ulepiłam.
Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Najważniejsze, że badania zostały zrobione i poważne sprawy wykluczone. Nasz organizm czasem płata nam psikusa, z pozoru bez powodu. Ja po swoich doświadczeniach stwierdzam, że dał mi znać, żebym się wyciszyła i przystopowała. A mężczyznom to trzeba wyłożyć jeszcze bardziej. Życzenia zdrowia, spokoju ducha i serdeczne uściski Wam przesyłam.
OdpowiedzUsuńMasz rację, taka lekcja przydaje się by wyciągnąć odpowiednie wnioski i skupić się tylko na ważnych sprawach, dziękuję Ci za życzenia Holly.
UsuńWszystkiego najlepszego dla męża!! a zwłaszcza zdrowia!!!
OdpowiedzUsuńps.Tak w takich momentach wydaje nam się że wszyscy wogoł sa szczęśliwi i problemy mijaja ich z daleka..
pozdrawiam cieplutko!
Dziękuję za życzenia, przekażę oczywiście! Tak, dokładnie wtedy tak widziałam świat! Tym bardziej, że szpitalny oddział opustoszał, mąż był jedynym męskim pacjentem i były jeszcze dwie panie, reszta poszła do domu bo przecież święta :)całuski!
UsuńZdroweczka i pogody ducha życzę!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie ;)
Dziękuję bardzo!
UsuńPięknie i naturalnie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam poświątecznie.
Dziękuję.
UsuńZe smutkiem i wzruszeniem przeczytałam twojego posta. Kochana dużo zdrowia dla męża i nigdy więcej takich świąt. Trzymajcie się. Ania - zupełnie nowy gość.
OdpowiedzUsuńWitam serdecznie nowego gościa! Cieszę się bardzo, że tu zajrzałaś! Święta prawda! Nigdy więcej takich świąt! Pozdrawiam Aniu!
UsuńOj, kochana, to dostałaś lekcję życia....Dobrze, ze mąż już w domu. Zdrówka życzę z całego serca. Dobrze mieć w takiej sytuacji dzieci, zwłaszcza kochające. Trzymajcie się cieplutko.
OdpowiedzUsuńW parze, bo życie w parze jest dużo łatwiejsze.
Rozumiem, co czułaś, bo przeżyłam coś podobnego. A święta też nie były u mnie radosne, niestety...takie tam strasznie trudne i bardzo bolesne zawirowania w życiu dziecka, kiedy bardzo by się chciało pomóc, a nie ma jak.
Buziaki serdeczne przesyłam :) Pozdrowienia dla męża :)
Dziękuję za dobre życzenia. Zmartwiłaś mnie bardzo swoim problemem, tym bardziej że chodzi o dziecko, to trudniej znieść niż własne kłopoty, też to wiem. Trzymajmy się więc bo przecież musi być lepiej prawda? Ściskam Cię mocno Dorotko!
UsuńDorotko, wyrazy współczucia, tyle przrzyc ale na szczęście juz jest dobrze...powodzenia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci kochana za słowa otuchy, bardzo są potrzebne w takich złych chwilach, mam nadzieję, że te najgorsze już są za nami.
OdpowiedzUsuńCieszę, się Dorotko, że wszystko skończyło się dobrze, że Twój mąż wraca do domu. Święta są co roku, a zdrowie jest najważniejsze. Przyznam Ci się, że ja też nie lubię być sama, a zwłaszcza w pustym domu w nocy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło i wiosennie :)
Cieszę się, że mnie rozumiesz :), na szczęście już jest ok, dziękuję Ci za dobre słowa <3
UsuńTrzymam kciuki za pomyślne zakończenie całej sprawy. Dobrze, że to tylko błędnik, a na pocieszenie dodam, że mój znajomy wyszedł z tego bez problemu. Wiem co czułaś będąc sama w domu, bo parę lat temu mnie też to spotkało na święta i czułam się wtedy okropnie... Ściskam mocno :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci Beatko, mam nadzieję, że wszystko jest na dobrej drodze ku lepszemu.Pozdrawiam!
UsuńŻycie nam plecie różne fabuły...Ważne, że już jesteście razem...Zdrowia życzę i miłych świątecznych chwil...Pozdrawiam ciepło....
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci, tak będzie już tylko lepiej, tego się trzymam! Ściskam!
UsuńPięknie wiosennie i zachwycająco:)
OdpowiedzUsuńObojgu Wam życzę dużo, dużo zdrówka, następne święta będą lepsze, trzeba w to wierzyć. Sobie też tego życzę, bo w tym roku u mnie również święta były smutne i pełne zmartwień. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuń