Strony

26 października 2014

W co hortensje?




Witaj!

Dziś opowieść o tym, jak to niezdecydowanie pociągnęło za sobą nieodwracalne skutki! Otóż przyznam się otwarcie, że coniedzielne wypady na targ staroci stały się moim żelaznym punktem dnia.




 Do niedawna podobało mi się tam prawie wszystko a raczej we wszystkim zdołałam zobaczyć tak zwany potencjał! No może prawie we wszystkim. Z czasem nabrałam pokory i nie piszczę już z zachwytu nad każdą filiżanką w różyczki czy tym podobne skarby. 

I tak właśnie było z pewną wazą, która stała sobie na okrągłym stoliku u znajomego już pana i puszczała do mnie szelmowsko oczko! Wiedziała porcelana jedna, że właśnie dziś jest ten dzień, w którym poszukuję czegoś, w co ułożę zasuszone pięknie moje kwiaty hortensji. Piękna, pomyślałam, idealna, dodała moja druga natura kupca, ile? Padło pytanie z mojej strony. I tu pan rzucił cenę, której nie polubiłam od razu choć dodał sakramentalne – jak dla pani.. i tu wspaniałomyślnie odjął 10 zł. Nie nie, wcale to nie było za dużo jak na tak piękną wazę, idealną nawet dodam, tyle, że coś w środku zaczęło się ze mną droczyć, - czy na pewno musisz ją kupić? 

I ta myśl zatruła mi całą radość z negocjacji, i co? Odpuściłam! Poszukałam zagubionego męża, który zawsze nurkuje w winylowych płytach, i wspomniałam mu  mimochodem, że jest taka waza, chodź, pokażę ci czy ładna. Idziemy, zbliżamy się i co widzę? Pan ją zdejmuje ze stolika i chowa do bagażnika samochodu! Sprzedana pytam? No widzi pani, a mówiłem brać!!! I tak oto los zadecydował za mnie, w tym momencie wydała mi się jeszcze piękniejsza niż za pierwszym razem! 
Trudno, muszę z tym żyć! :)  Żal po utracie trwał zaledwie dwa stoiska dalej bo oto co znalazłam!




 Ktoś bez krztyny wyobraźni lub może z wręcz wybujałą, nazwałby to garnkiem, bo ma uszy! Tymczasem ja pomyślałam, że za 10 zł bo tyle kosztował, to mogę poczynić próby żeby było mniej garnkowo a bardziej barokowo! Nie było łatwo, koncepcje zmieniały się co doprowadzało mnie do kompletnej niemocy i braku pomysłu co dalej. Nie poddałam się jednak i oto jest, moja waza, jedyna taka! 






Hortensje nie narzekają a nauka z tego taka, że :



1- jak ci się coś spodoba to kup bo będziesz żałować
2- zawsze jest inne wyjście
3- inne nie znaczy gorsze ( to na pocieszenie)
właściwe zakreśl

W tle słoneczko, które tak mi jakoś pasuje do całości wykonałam w jeden wieczór ku zgorszeniu męża, to tu ma wisieć?!!! Ach, że też artysta zawsze musi umrzeć żeby go docenili hahaha!
Pozdrowionka i dziękuję za odwiedziny!

3 komentarze:

  1. Ha ha ha pamiętaj pierwsza myśl jest najlepsza, ja już tego doświadczyłam. Wiele cudzych rzeczy tak umknęło mi ...ja uwielbiam hortensje w kamiennych misjach, które też wygrzebalam na starciach...ech powiem Ci szczerze, że dawno nie odwiedziłam mojej rupieciarni:) może wybiorę się tam dzisiaj?
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie, trzeba wierzyć swojej intuicji, kolejny raz udowodniła, że miała rację! :), pozdrowionka!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się, jak jest, trzeba brać :) Ale nie ma tego złego...
    Nowa waza ma uszy, a tamta na pewno nie miała :)

    OdpowiedzUsuń

Poświęcisz mi chwilkę i napiszesz coś od siebie? Blog bez komentarzy jest jak ciasto bez rodzynek :),też można zjeść ale czegoś brakuje! Dziękuję za Twój czas!